Dzisiejsza praca powstała w zawrotnie szybkim tempie.
A to za sprawą Wiktorka i jego znudzonej miny.
Usiadł smutny przy swoim stoliczku, z klejem w ręku i czekał.
Czekał na mamę i na jej kolejny pomysł plastyczny.
Oczywiście mogłabym mu dać kredki i kolorowanki lub kawałki niepotrzebnego papieru do przyklejania, ale wiedziałabym, że Wiktorek byłby rozczarowany.
Także dlatego w niedzielne brzydkie i zimne przedpołudnie postanowiliśmy rozgrzać się przy odpowiedniej pracy plastycznej.
Wykonaliśmy kasztana!
I to nie byle jakiego kasztana.
Nasz kasztan zamiast kolców, ma noski!!!
Noski znaleźliśmy pod drzewami podczas naszego leśnego spacerku.
I tak leżały sobie w szafce pod tytułem: "kiedyś się przyda", bądź jak kto woli (cytując z reklamy): szafka na "tegesy i tentegi", aż do dziś.
Szybciutko wydrukowałam na zielonej kartce obrazek z kasztanem w skorupce i podarowałam go Wiktorkowi.
Ten bez chwili zastanowienia i z uśmiechem na buzi rozpoczął proces smarowania kartki klejem.
Następnie sięgnął do miseczki z noskami i przyklejał je na wyklejoną kartkę.
Praca nie trwała zbyt długo, ale zaspokoiła potrzebę artystyczną Wiktorka.
Może nasze noski w pełni nie imitują prawdziwych kolców kasztana, ale są niepowtarzalne i każdy prawdziwy "artysta" dostrzeże w nich swój urok!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz