piątek, 29 września 2017

Ryż(ow)a Wiewiórka

Ryży - według słownika języka polskiego to inaczej rudy, mające rude włosy lub rudą sierść. 
Takiego koloru jest przecież nasza wiewióreczka. 

Niech Was jednak nie zmyli tytuł. Dziś wcale nie będziemy mówić o kolorze. 
Głównym bohaterem obok wiewiórki będzie ryż. Pozostając w kuchennym klimacie (makaronowa wiewiórka) do dzisiejszej pracy wykorzystaliśmy zwykły, nieugotowany ryż. 

Mama wzięła na siebie trudniejszą część pracy, a mianowicie narysowanie wiewiórki i obklejenie jej ryżem. 



Starszym dzieciom możecie zlecić samodzielne wyklejenie ryżem obrazka, ja jednak uznałam, że jest on zbyt drobny do małych dłoni Wiktorka, trudno by mu się go chwytało, a i sama praca trwałaby o wiele dłużej, niż jest on się w stanie skoncentrować. 

Aby nie nudzić małego bohatera i nie zniechęcić do wykonywania pracy musiałam zadbać o to, aby jego zadanie było ciekawe. Kto śledzi naszego bloga ten wie, że Wiktorek jest ogromnym, wręcz przeogromnym fanem pędzelka i farb.


 Dlatego też jego zadanie polegało na pomalowaniu ryżowej wiewiórki pomarańczową farbą. 





















Dziś musiałam go jednak troszkę bardziej nadzorować przy pracy, aby nie zamalował konturów wiewiórki.
Wspólnymi siłami wykonaliśmy ryżą ryżową wiewiórkę
Jak na 16 miesięcznego bąbla praca wygląda naprawdę fajnie :)


Dodajemy również obiecaną zabawę paluszkową :)




Na koniec powiem Wam, że stworzenie tego bloga było jedną z lepszych decyzji, jaką mogłam podjąć. Obawiałam się czy damy radę, czy będziecie chcieli nas czytać i oglądać. A jednak nam się udaje
Bardzo cieszę się również z postępów mojego synka, który przekonuje się do różnych faktur i technik plastycznych. 
Przed stworzeniem bloga podczas mazgrania po kartce, ani myślał, aby dać odbić na niej rękę lub pomalować ją farbą. Nie wiedział co można robić z pędzelkiem, klejem, czy farbami. Teraz chętnie sam po nie sięga. Czeka na kolejne prace, a gdy nic nie robimy sam siada do stoliczka i tworzy. 
Ostatnio siedział dosyć cicho w swoim pokoju, a jak to mówią, jak jest za cicho to znaczy, że dziecko coś kombinuje. 
Sprawdziło się i u nas!
Wiktorek odkręcił sobie sam farbę koloru ciałowego (czego wcześniej nie robił, mimo, że ma farby na wyciągnięcie ręki). Nie znalazłszy pędzelka wziął sobie grubą kredkę bambino i maczał nią w farbie, kolejno malując stolik i siebie również :)
I jak tu się złościć na niego, skoro wykazał inicjatywę i był dumny ze swojego dokonania. 
Jak to powiedział mój mąż: sama go tego nauczyłaś:)
Widać nauka nie poszła w las. Ale my mamy zamiar zabrać Was na wycieczkę do lasu w poszukiwaniu innych leśnych zwierzątek. 
Może znajdziemy jesiennego jeżyka lub sowę?
Kto wie?
My to wiemy, ale nie powiemy:) zobaczycie w przyszłym tygodniu, co będzie motywem przewodnim :)

0 komentarze:

Prześlij komentarz

 

Wiktorkowa mama czarodziejka Template by Ipietoon Cute Blog Design