To jest mały Eskimosek.
Ma czerwony z mrozu nosek.
Ma kubraczek z futra foki,
co mu mocno grzeje boki.
Szyła mama go synkowi,
kiedy tata ryby łowił.
Z naszą pracą plastyczną idealnie wpasowaliśmy się w warunki pogodowe panujące na dworze.
Może nie jest tak mroźnie i nie ma tyle śniegu co na Alasce, ale po tak ciepłych dniach jest wyjątkowo chłodno.
Może nie jest tak mroźnie i nie ma tyle śniegu co na Alasce, ale po tak ciepłych dniach jest wyjątkowo chłodno.
Czas przygotować sanki i ruszyć lepić bałwanki.
Dziś jednak nie zajmiemy się ani bałwankami, ani sankami.
Praca niezwykle łatwa, bez problemu wykonały ją moje wszystkie dzieciaki w grupie.
Wiktorek również nie miał z nią żadnego kłopotu.
Wybrałam właśnie tę formę pracy, aby każde z dzieci mogło ćwiczyć sprawność manualną i zdobyć ważną umiejętność - posługiwania się klejem.
W dzisiejszych czasach dzieci szybciej opanowują zdolność posługiwania się smartfonem czy laptopem niż klejem i kredkami.
Część z nich niestety pierwszy raz ma okazję zetknąć się z podstawowymi przyborami plastycznymi dopiero w żłobku i przedszkolu.
Dlatego też mimo, że praca jest banalnie prosta i nie jest jedyna w swoim rodzaju postanowiłam ją zaprezentować.
Do jej wykonania potrzebujecie:
- sylwety Eskimosa,
- wyciętej twarzy Eskimosa,
- papilotek do muffinek,
- kleju.
I koniec.
To tyle naszej pracy.
Po skończonej pracy czas na przyjemności.
Trzeba wybrać się na świeże powietrze i pobawić na śniegu, bo lada dzień może już go nie być:)